Strona:Zaczarowany królewicz (1939).djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

si. Taki jest zaniedbany... — szepnęła Majka.
— Nie do nas należy pielęgnowanie grobu twej matki — obrażonym głosem powiedziała macocha.
Kupiec po raz pierwszy pomyślał, że życie jego córki wśród tych obcych jej kobiet nie jest ani wesołe, ani przyjemne.
— Jeśli będziecie jej dokuczać, to wam nic nie przywiozę — zapowiedział.
Nazajutrz wczesnym rankiem wyruszył kupiec w daleką i niebezpieczną podróż.
Nie było go przez trzy miesiące, nie nadchodziła też żadna wieść z podróży. Sąsiedzi i znajomi często odwiedzali jego żonę i snuli rozmaite domysły. Z drżeniem serca przysłuchiwała się im Majka, ukryta gdzieś w kąciku wielkiej sali gościnnej.

— Teraz czasy niebezpieczne. Może go rozbójnicy napadli.

12