Strona:Zaczarowany królewicz (1935).djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   23   —

Naraz z kąta ogrodu ozwał się jęk cichy. Pobiegła Zosia w tę stronę i pod krzakiem różanym, tam gdzie zwykle siadywała z robotą lub książką do czytania, ujrzała dogorywające zwierzę.
Leżało bezwładnie na zielonej trawie, usłanej opadłemi płatkami róż, głowę miało spuszczoną ku ziemi i daremnie usiłowało ją podnieść ku Zosi. Ciche jęki wydobywały się z jego gardła i zdawały ulatać wraz z życiem.
Rzuciła się dzieweczka ku niemu i tulić go i całować poczęła. O, ty biedny, mój kochany przyjacielu, nie umieraj, patrz, jam przy tobie, twoja Zosia i nigdy od ciebie nie odejdę.
Z trudem wielkim podniosła głowę zwierzęcia, które, spojrzawszy na nią gasnącemi oczami, wyszeptało z wysiłkiem: — Dziękuję ci, żeś wróciła i że mówisz mnie, że zostaniesz nazawsze i że