Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zarysował się nagle główny filar kamienicy, który antique more spadzisto podpierał cały róg położony na pochyłym gruncie.
Pan Antoni Malina struchlał gdy fatalną szparę obaczył. Nie mógł nawet poznać co jest skutkiem a co przyczyną. Nie wiedział czy filar, tyloletni przyjaciel kamienicy, zamyśla wziąć rozwód z towarzyszką swoją i w tym celu od niej się oddala — czy też towarzyszka całym swoim korpusem odsuwa się od swego przyjaciela tyloletniego!
Od tej chwili przybrało życie pana Antoniego Maliny pewien systematyczny porządek. Zrana o godzinie ósmej wychodził w szlafroku i własną ręką obmacywał szparę między filarem a kamienicą. Wkładał rękę w szparę aby się przekonać czy przez noc nie rozszerzyła się. Przywoływał stróża i odbywał z nim dyalog, który stosownie do chmurnego lub pogodnego nieba był mniej lub więcej zasępiony. Gdy słońce świeciło, szpara wydawała się mniejszą — przy niepogodzie otwierała się jak zabójcza przepaść!
Trwało to czas niejakiś. Wreszcie trzeba było zawołać lekarza. Lekarz kamieniczny pokiwał głową, wysondował szparę patykiem i zaproponował radykalną kuracyę, uważając chorobę filara za nader niebezpieczną.
Pan Malina zafrasował się. Anszlag kosztów kuracyi przenosił całoroczny czynsz — a prócz