Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tego były kłopoty z lokatorami. Trzeba było bowiem cały róg kamienicy nanowo wybudować!
Szczęśliwy kamienicznik był teraz najnieszczęśliwszym człowiekiem. Rachował dzień i noc. Podwyższał w duchu komorne i liczył wiele każda podwyżka może wynieść. Rezultat nie był dobry. Daleko było jeszcze do anszlagu!
Pożyczyć w publicznej instytucyi nie chciał, bo to zniżyłoby kurs kamienicy i osoby. Brać na lichwę niepodobna. Jakże tu dać sobie radę?
Pan Malina myślał i myślał — i w końcu coś wymyślał przecież. Ubrał się bez pretensyi, w najgorszy swój kubrak, w jakim zazwyczaj cztery razy do roku chodził po czynsz do lokatorów.

I wszedł do najpierwszego swego lokatora, zajmującego całe pierwsze piętro.