Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lów, ostrzegający o niebezpieczeństwie niewidzialném. Wszystko to przypomina nieustannie podróżnym, że są w niebezpieczeństwie, że lada chwila mogą spienione fale zalać łodzie, podwodna skała rozerwać ich kruche więzy!
O, jakże blizko siebie są w takiéj chwili serca ludzkie! Jak łatwa jest do nich droga, gdy co chwila trzeba towarzysza z przestrachu za rękę uchwycić i mocno ją ścisnąć!
A ileż znowu nieporozumień przynosi potém każda taka żywsza scena! Ileż złudnego wątku dostarcza potém do próżnych marzeń taka jedna chwila!...
Jedyne szczęście, że te wszystkie urojone niebezpieczeństwa i rozkosze, przerwane tchnieniem zimnéj rzeczywistości, rozrywają się łatwo jak przędza pajęcza i ulatują tam, gdzie zazwyczaj każda ulatuje... pajęczyna!... Znajduje ją dopiero pastuszek mały, zawieszoną na krzakach cierni i bodiaka poszarpaną i podartą na gałęziach głogu...
Na takiém tle powyżéj odmalowaném, wybitnie rysują się dwie postaci. Siedzą na łódce uprzywilejowanéj, bo umajonéj w zielone sosnowe gałęzie i rozmawiają z sobą z wielkiém zajęciem. W oświetleniu słońca, wyglądają niemniéj malowniczo od innych.
Ona ma różową sukienkę, która z blado-błękitną woalką jest podobna do różowego obłoczka na niebie, gdy go wieczorne słońce jasnym rumieńcem okrasi. Swawolny wietrzyk, jak psotny kotek babuni, bawi się lotną woalką i różową sukienką, układając jedną i drugą w zalotne draperye... I prozaiczny słomkowy kapelusz towa-