Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bo wuj mój, w którego brygadzie służyłem, życzył sobie, abym dzisiaj w inny sposób krajowi służył!
— Zapewne wuj waćpana miał do tego słuszne powody... A kto był wujem waćpana?
— Generał Kwaśniewski, który dłuższy czas był ze swoją brygadą na Pomorzu!
— Kwaśniewski! Kwaśniewski! Poczciwy Kwaśniewski!... A siadajże waćpan! Generała znałam dobrze.
Poczciwy człowiek oryginał jakich mało!... A co, czy nauczył się z Francuzami po francusku?
— Nie, do końca kampanii nic nie umiał!
— A jakże to tam było z tym orderem, który o mało bitwy wygranéj nie pozbawił Napoleona?... Słuchaj Tereniu!
— Historya orderu jest rzeczywiście prawdziwą. Byłem właśnie wtedy przy wuju. Nad wieczorem przybył kuryer z głównéj kwatery i przywiózł generałowi od Napoleona opieczętowany tak zwany „l’ordre de bataille.“ Oddając pakiet, wymówił pierwsze słowo, ukłonił się i wyszedł. Generał już od niejakiego czasu był w złym humorze, że siedzi bezczynnie. Teraz zdawało mu się, że cesarz przysyła mu order. Wyrzucił więc opieczętowany pakiet z mniemanym orderem na piec, a sam chodząc szerokiemi krokami po pokoju zaczął wyrzekać: Order, order mi przysyła Napoleon, a ja do kroć sto tysięcy... bić się chcę! Order, order! Co mi po orde-