Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

on tu mieszkać nie będzie! Prawdopodobnie niepodoba mu się pokoik...
Zaledwie te słowa wymówiła, weszła szambelanowa napowrót do pokoju z nieznajomym. Terenia spojrzała z trwogą na niego, aby z jego twarzy wyczytać, co postanowił. Elegant z laseczką przemknął w téj chwili przed jéj oczyma...
— Więc waćpan powiadasz, rzekła szambelanowa, że pokoik ci się podoba! Ale najprzód muszę waćpanu powiedzieć, że jakkolwiek jesteśmy ludzie ubodzy, lubimy jednak wygodę we własnym domu. Chcemy, aby nam w sąsiedztwie nie robiono krzyku i hałasu, i aby po nocach nie nabijano się po schodach, nie ściągano żadnego hałaśliwego towarzystwa.
Terenia patrzała w twarz nieznajomego, jakie wrażenie sprawi na nim to kazanie staréj babuni. Twarz nieznajomego była jakoś teraz w korzystniejszém oświetleniu, ale przecież nie była to twarz eleganta z laseczką...
— Zdaje mi się, odparł nieznajomy z ujmującym uśmiechem skierowanym więcéj do Tereni, niżeli do babuni, zdaje mi się, że będę nader spokojnym lokatorem, gdyż równie jestem ubogim, a na kawałek chleba pracować muszę.
Szambelanową widocznie uderzyły te słowa. Na pierwszym wstępie przyznać się do ubóstwa, gdy piękna