Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXVII.

Poczciwéj staréj szambelanowéj ani przez myśl nie przeszło, że jedna wiązka marchwi mogła tyle wielkich rzeczy dokazać! I jak to się zazwyczaj w świecie dzieje, nie przyznano nawet téj marchwi rzetelnéj jéj zasługi. Nikt nie wiedział, że to ona właściwie była powodem zbliżenia się kilku serc ku sobie, że ona uszczęśliwiła excentryczną pułkownikowę, dała Hektorowi Troję a Achilowi Adelaidę, że ona właściwie uszczęśliwiła Lesia otyłą Bińcią, a Kubusiowi pozwoliła w jesieni życia poić się rozkosznem, lipcowem ciepłem!...
Taki to już ten świat niewdzięczny! Prawdziwéj zasługi nikt nie widzi, a korzyści odbierają inni!
Wiązka historycznéj marchwi zjedzoną została bez litości na ubogiem poddaszu. Jadła ją szambelanowa, opowiadając przy tém wiele o podkomorzycu i jego familii, jadła ją Terenia mówiąc z pewnym przekąsem, że nie jest ani słodszą ani lepszą, choć ją niosła ręka