Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie sięga! Ręczę panu, gdyby aniołowie w niebie rekrutowali się z kobiet na ziemi, to takie kobiety pomnażałyby najprędzéj ich zastępy!
I w téj chwili rzeczywiście była pułkownikowa mimo bielidła i różu więcéj podobna do anioła, niżeli ziemskiéj istoty, która przed godziną była na wieczorku u pani wojewodziny. Jéj oczy iskrzyły się jak dwa wielkie ogniska, twarz nabrała tak pięknego wyrazu, że bielidło i róż wyglądał na niéj niepotrzebną plamą, a jéj łabędzia szyja, po któréj drgały sine prążki, jaśniała tak świetlaną aureolą, jakby gdzieś za nią było zachodzące słońce. Te wdzięki anielskie podnosiła jeszcze biała szata o wielkich fałdach, przyczem także i złotem haftowany pantofelek miał kształt sandałów, używanych zazwyczaj przez mieszkańców nieba. Niczego więc nie brakowało, jak tych kilku złotych piórek u ramion, które mają stanowić cechę anioła!
Twarz podkomorzyca ożywiła się na tę metamorfozę pułkownikowéj. Był to zawsze obraz ładny i ponętny. W konwencyonalnym salonie, z rogówką i trzewiczkami na korkach trudno o taki piękny widok.
Podkomorzyc długi czas patrzał na pułkownikowę. Zdawało się, że chciał się przekonać, czy słowa jéj o zmartwychwstających kobietach, są prawdziwe... I w saméj rzeczy pułkownikowa była w téj chwili ideałem kobiety!