Przejdź do zawartości

Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mać dawny lustr narodu. Trzeba więc było ratować zagrożoną ubóstwem pozycyą spółeczną bogatém ożenieniem się, do czego nigdy milionowych ochotniczek nie braknie. W zamian bowiem za milion daje się niepoślednie nazwisko, herb na drzwiczki od karety i guziki liberyi... więcéj?... Na cóż więcéj, jeśli to wystarcza?...
A z takich właśnie ludzi składało się towarzystwo, w które teraz czytelnika wprowadzamy. Każdy z nich mógłby przynajmniej być ministrem przy innych okolicznościach, dzisiaj pozostało tylko marzenie — o posażnéj żonie!