Przejdź do zawartości

Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XVIII.

Nazajutrz leżał podkomorzyc chory w swoich eleganckich apartamentach. Po wszystkich bowiem salonach warszawskich rozbiegła się wieść, że szedł przez Krakowskie Przedmieście z szambelanową, która miała futrzaną czapkę na głowie, salopę obszarpaną i duży kosztur w ręku. Podkomorzyc niósł dla niéj pietruszkę, buraki i selery w jednéj ręce, a w drugiéj gęś, czy kaczkę, jak niektórzy utrzymywali. Wnuczka szambelanowéj, która jest wcale miłą kuchareczką, niosła sér i jaja i miała na głowie kapelusz szambelanowéj z czasów Stanisława Augusta.
Wieści takie, mniéj więcéj dowcipem opieprzone, mogły każdego człowieka zabić. Podkomorzyca nie zabiły wprawdzie na śmierć, ale położyły go do łóżka, bo sam już nie wiedział, jak sobie dać radę!
Pozycya jego była zachwianą, jeżeli nie zupełnie stracona. Stał się śmiesznym, czego najrozsądniejsi