Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czyż tylko w takiej atmosferze rodzi się szczęście i mieszkają ludzie szczęśliwi?
— O tylko w takiej!... Jam jej tak pragnął, tak długo szukał, a szukałem nadaremnie.
— Zapewne podróżowałeś wiele po Włoszech i Hiszpanii, mości wojewodo?
— Po Włoszech i Hiszpanii?... Tak jest, podróżowałem wiele po tych krajach miłości i rozkoszy.
— I nie znalazłeś nigdzie, mości wojewodo, tej gorącej atmosfery, jakiej łaknąłeś?
— Pani budzisz we mnie wspomnienia, które mnie odmładzają.
— Ach! czuć się młodym... młodszym, to takie szczęście!.. Czy przyznajesz to, mości wojewodo?...
— Młodość ma pewne przywileje, które starszym ludziom wydają się śmiesznemi. A ja lękam się wobec pani... być młodym!
— Młodość nigdy nie jest śmieszną. Przeciwnie, lubię ją. Jest to pora najszlachetniejszych uczuć, wzniosłych pragnień i szczęśliwej wiary w świat i ludzi... Starość to egoizm!
— Jak pięknie określiłaś pani młodość. Tak jest: wielkie, silne uczucie to młodość! Silne, wielkie pragnienia to młodość! Gorące serce, palące żądze i musujące namiętności — to wszystko młodość. Ale świat powszedni, świat krótkowidzący powiada, że młodość, to twarz bez zmarszczków, lica rumiane