Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
DO HENRYKA SIEMIRADZKIEGO.
Powitanie.

Kiedy w ciemności gwiazda dnia zapada,
I zmrok żałobne swe rozpostrze cienie,
Wychodzi księżyc ne nieba sklepienie,
I o piękności zgasłej opowiada,
Przez wszystkie nieba twarzą wysrebrzoną,
Świadcząc, — że piękność ta niezwyciężoną! —

Prawdę mówiłeś Mistrzu: „Nie ogarną
Ciemności światła!“ — Tyś takim księżycem,
Który promiennem swojem świadczy licem,
Piękności zamierzchłej w niedoli noc czarną,
Bo póki jedno takiem tętnem bije
Serce w narodzie — naród taki zyje!

Promiennyś stanął, o Mistrzu, z protestem —
W blaskach jeniuszu, i w blaskach miłości —
Jak herold Polski przed sądem ludzkości; —
Czynem Twym woła Polska światu: „Jestem!
Patrzcie: kólowąm ja mimo łańcucha,
— Bo rodzę synów królewskiego ducha!“