Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ażaliż one wskrzesić Polskę mogą,
One, co Słowian zbrojną depczą nogą?
Wszak one wiedzą, że choćby najmniejsza,
Polska od Rosyi nie niebezpieczniejsza,
Bo niezależna, nie chcąc być germańską,
Myśl by musiała podnieść wszechsłowiańską,
A głosząc hasło po szerokiej ziemi:
„Wolni z wolnymi i równi z równymi“,
Więcej u Słowian by znalazła miru,
Niżeli orły mroźnego Sybiru!

∗             ∗

Więc, jeślić prawdą, że własnemi siły,
Już nam się nie wznieść ninie z pod mogiły,
Przecz-że, gdy fałszem stare „Nie zginęła“,
Zrywacie z duchem lubelskiego dzieła,
I gdy Czech ku nam wyciąga dłoń bratnią,
Rwiecie zbawienia tę nić — tę ostatnią?

Tak jest: ostatnią! Jeśli ją zerwiecie,
Burza jak zwiędłe liście nas rozmiecie;
I niechaj wtedy groby, polskie jękną,
I niechaj wszystkie serca polskie pękną,
I niechaj wszystkie matki polskie ronią,
Bo Polska Waszą już zabita dłonią!

∗             ∗

O! wy nie myślcie, że można bezkarnie
Gasić ludowi duchową latarnię!