Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/044

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Lub, że „okręgląc się wciąż militarnie“
Niemna, ni Wisły nam już nie zagarnie“?
Azaż myślicie, że „zrządzeniem Bożem“
Wyprze się myśli zawładnięcia morzem,
I że się nigdy w nim myśl nie obudzi
Wydrzeć nam nowy szmat Litwy i Żmudzi,
By sięgnąć — wsparty na nasze wybrzeża,
Po mieczowego spuściznę Rycerza?...

O nie! Wy nie tak głupi! Ale skory
Duch wasz się zgodził już z temi rozbiory.
On taki „trzeźwy“, — on taki wytrawny,
Że już wziął rozbrat z gwiazdą Polski dawnej,
Że mu nie wstrętną już myśl zdrady jawnej!
— Nim jeszcze wbije wróg nóż w matki’ ciało.
Serce je wasze już rozćwiertowało!

∗             ∗

Mówicie: Nie śnić nam już o całości,
O dawnej sławie i dawnej wielkości,
Dość, niech rulety dziejowej nam gałka
Wróci kawałek — kawałek kawałka
Spuścizny ojców! Niech nam zszyją Prusy
Z kilku szmat Połski kaftan jakiś kusy,
Fetusik jakiś z ciałkiem zwiędłem, chorem,
Coby nie Polską był — lecz jej upiorem!

O jak Wy głupi! Azaż Wam nie widno,
Że Niemce zdradą Was łudzą ohydną?