czywistego życia, a życie rzeczywiste nie przeszkadza w fanatycznem poddaniu się kościelnym przepisom.”
„Ale Adam Mickiewicz jest czemś więcej, jak typowym Polakiem. Jest on wcieleniem prawości w postaci poetycznego geniuszu; on istotnie wierzy w swoje szały. Szczerym jest jego entuzyazm, jak szczerą kościelna prawowierność i boleść narodowa. Dla niego nie są to tylko środki wiodące do celu — i w tem dla późniejszych pokoleń nie zawsze bywa wzorem. Oddają mu one cześć królewską i tego im nikt nie broni; ale serdeczniej, ogólniej i szczerzej możnaby brać udział w uroczystości, którą w Krakowie gotują, gdyby istniała pewność, że i to święto na cześć zmarłego nie jest środkiem do politycznych celów i że za niem żadna tajemna myśl polityczna się nie kryje. W Austryi sporządzono Polakom żywot tak swobodny i rozkoszny, że nie mają doprawdy powodu marzyć o odrodzeniu dawnej królewskiej Rzpltej. Wolno im rodaków z ziem rosyjskich i pruskich prosić do siebie w gości i z nimi razem cześć oddać pamięci wzniosłego polskiego poety. Ale wielkiego zadowolenia nie wywoła to chyba w Berlinie i Petersburgu, że różnica między austryackimi a pruskimi i rosyjskimi Polakami tak się wyraźnie okaże. Nie bez niechęci ujrzą Prusy i Rosya, że obrazem polskiego Eldorado, z obrazem Krakowa w duszy, powrócą do siebie tameczni Polacy. O tem się nie powinno przy Mickiewiczowskim obchodzie zapomnieć, że chodzi o oddanie czci poecie — nie o rozpalanie pochodni narodowego fanatyzmu. Bo gotowa sobie jeszcze Austrya przypomnieć wiersz Puszkina: „Gościem był nam miłym, a stał się nam wrogiem.”
Daleko, aż na północ chodził więc po groźbę autor niniejszego artykułu, może nie zupełnie świtnego stylistycznie, ale niemniej nadzwyczaj zręcznego w układzie i treści. Cośmy winni berłu, które nam więcej, niż grzebać umarłych pozwala, o tem pamiętamy dobrze i bez przestróg wiedeńskiego dziennika, żeśmy o tej pamięci świadczyli słowem, a podobno i czynem, tego jednakże zdaje się Neue Freie Presse nie wiedzieć, boby jej ta wiadomość nie była na rękę. Woli się ona lękać, aby tem budzić trwogę. Jakże przytem charakterystyczny ów dwa razy powracający ustęp o niewczesnym żalu za dawną niepodległością i swobodą: z bolesnem
Strona:Z pogrzebu Mickiewicza na Wawelu 4go Lipca 1890 roku.pdf/41
Wygląd
Ta strona została przepisana.