Strona:Z pennsylwańskiego piekła powieść osnuta na tle życia.pdf/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   81   —

— A taki, zdawało się, zawzięty unista!
— Jeszcze niedawno tak ogniście wymyślał na kompanistów.
— Głupi mu wierzy!
— A ci wszyscy to nie wierzą?
— Bo głupi!
— Oj, że będzie bieda to będzie.
Zaś w innym kącie salunu, skupili się znowu tacy, co już popakowali manatki, wybierając się z powrotem do kraju.
— No to kielo wszystkich razem nas będzie — pytał się tęgi młody górnik z jasnymi faworytami, a la kronprinz Rudolf austryacki.
— Zaraz porachujema: jeden, dwa, trzy, cztyry, pięć, sześć — sześć nas stoi tutaj.
— No, a ty?
— Prawda, a ja, to siedem.
— A Wojtek Grzela z Jodłowy...
— To osiem.
— Marcin Sikora ze Skołyszyna...
— To dziewięć.
— Walek Chudziak z Tarnowca...
— Z Młodczówki, nie z Tarnowca.
— Dziesięć. Kto jeszcze?
— Jeszcze Bartek Kulas i Kuba Stojak mieliby ochotę, ale posłali na Zielnę pieniądze ojcom w Jodłowy i na szyfkartę nie starczy.
— To się złożymy i dobra. Oddadzom w domu.
— Ja by ta Kulasowi nie pożyczoł, to cygan!
— Ale famielija porządno. Moszko z austeryi tam sobie pewnie pejsy wyrywa z rozpaczy, że ich