Strona:Z pennsylwańskiego piekła powieść osnuta na tle życia.pdf/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   80   —

by na stosach i torturował tych, co stają w obronie ludu pracującego. Tak daleko nie posunął się dotąd, żaden parobas ajryskich infularzy.
“Czy to nie oczywisty dowód zdrady, za którą”....
W tem miejscu Smith zakaszlał się tak gwałtownie, że oczy zaszły mu krwią, i — zmiętą gazetę w kąt rzucił.
— No, a co dalej?....
— Czytaj dalej, czemu nie czytasz?
— Dalej nie ma nic ciekawego. Dajcie mi spokój. Odwrócił się do szafy i czegoś pilnie szukał pomiędzy flaszkami. Sumienie go ruszyło. Przypomniał sobie, że Jan to przecież jego kolega szkolny, przyjaciel jasnych dni młodości.
— A w szynku wzmógł się krzyk klątw i pogróżek, które krzyżowały się jak race po nad głowami skłębionego tłumu.
— Zdrajca — wołali jedni.
— Na takiego i stryczka szkoda — dodawali drudzy.
— A to mu dał! — cieszyli się inni, podziwiając stylistyczne zdolności redaktora “Trybuny”.
Byli jednak i tacy, co nie podzielali opinii większości. Pod oknem skupiła się gromadka wiernych przyjaciół Jana, którzy nie mieli jednak odwagi wystąpić w jego obronie. Jeden z nich zauważył:
Ale czemu to Stifa jakoś nie widać!...
— Albo to nie wiesz? Przecie on deputy-szerytem, ćwiczą się teraz w strzelaniu.... Co go tam obchodzą górnicy! Jak każą, a zapłacą, rodzonego ojca by zabił.