Strona:Z pennsylwańskiego piekła powieść osnuta na tle życia.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   66   —

Ale najgorszem ze wszystkich było “opętanie” czyli wielka histerya, którą dotknięte były wszystkie czarownice wieków średnich.
Wasz proboszcz czytał wam o jednym “czarowniku” u którego inkwizycya znalazła jakiś punkt “nieprzenikniony”.
Ale, nie tylko to, z tymi nieszczęśliwymi działy się rzeczy daleko dziwniejsze, które dzisiaj dopiero nauka wyraźniej tłomaczy. Chorzy na opętanie, najstraszniejsze męki tortur znosili z uśmiechem, nie czując bólu; ich ciało traciło ciężar gatunkowy, nie tonęło w wodzie, albo nawet unosiło się w powietrzu. Co więcej, ciała ich nie imał się ogień, ale, najgorsza w tem wszystkiem była ogólna wiara, że wszystko to dzieje się za sprawą szatana.
Tymczasem była to tylko choroba, strasznie zaraźliwa, szerząca się na tle zabobonów i ciemnoty średniowiecznej w sposób gwałtowny.
Dotknięci nią utworzyli nową straszną religię, której wyznawcy oddawali cześć dyabłu.
A zatem i to jest prawdą, co czytał wasz proboszcz o dyable i o stosunkach z nim tych, których tępiła inkwizycya. Nazywam to prawdą, bo w szale choroby swej wierzyli w to z taką wiarą, o jakiej człowiek normalny pojęcia mieć nie może. Zaś wiara ta szerzyła się tak gwałtownie, że była obawa, iż całą ludzkość ogarnie.
To, co czytał proboszcz o mordowaniu dzieci i wypijaniu krwi, to także straszna prawda. Dotknięci tem okropnem szaleństwem czynili to na ofiarę dyabłu... Mordowano je tysiącami.