Strona:Z pennsylwańskiego piekła powieść osnuta na tle życia.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   56   —

wami, powstrzymując wybuch sprawiedliwego gniewu waszego, agitują przeciw rozpoczęciu strajku, który...
Gromadka ustawiona przed estradą, już składała ręce do oklasków, by nimi nagrodzić spodziewany koniec frazesu, gdy ze środka sali wyrwał się jakiś górnik, przedarł aż do frontu i grożąc pięścią w stronę mowcy, zawołał:
— Złodzieju!... stul pysk złodzieju! Strajku ci się zachciewa, nędzy naszej ci się zachciewa! Czy myślisz, że nie pamiętamy co było trzy roki temu... a za czyje pieniądze kupiona ta swoja kamienica?...
Długoski w pierwszej chwili oniemiał. Cofnął się przerażony w tył. — Psia krew, źle, — szepnął do proboszcza. Ale to trwało tylko chwilę. Wnet rzucił się na front i do swojej gromadki zawołał:
— Wyrzucić tego łotra i zdrajcę!
Na sali zerwała się burza, krzyk taki, że ściany się zatrzęsły. Nikt już nie siedział, niektórzy stali na krzesłach. Najniedomyślniejszy obserwator mógł dostrzedz, że zgromadzenie rozpada się na dwa dobrze zorganizowane obozy, gotowe do walki i zdecydowane na wszystko.
Jedni rzucają się na śmiałka, który przerwał mowcy, inni spieszą mu z pomocą, a jeszcze inni wywijają pięściami w stronę estrady.
— Wyrzucić łotra!
— Was powyrzucamy!
— Precz, bo łeb rozbiję!
— Zdrajcy!
— Oszusty!