Strona:Z pennsylwańskiego piekła powieść osnuta na tle życia.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




IV.

A w korytarzu wiodącym do kopalni od strony jaru, belkowanie rzeczywiście było “za gęste”.
Wejścia tego nie używano od roku. Tuż po nad niem natrafiono na bogatą żyłę, (z której węgiel już był wybrany) i ażeby ubezpieczyć górników od zapadnięcia umocniono cienką przegrodę skalną rusztowaniami, które tu i owdzie całkiem zagradzały przejście.
Jan znał tę drogę, ale nie wiedział o zaporach i gołymi rękami starał się wraz z drugimi usunąć je z drogi, gdy nadeszła pomoc zbrojna w siekiery i oskardy, W wąskiem przejściu, zaledwie kilku ludzi mogło pracować, nad wyrębywaniem belek. Za chwilę dostarczono lin; robota poszła raźniej, bo te umożliwiły użycie siły większej ilości rąk.
Jan stał w pierwszym szeregu i pracował z rozpaczliwą zaciekłością wynajdując przytem nowe sposoby przyspieszenia roboty. Pokaleczył ręce, z przeciętego wyrwaną belką czoła krew zalewała mu oczy, kilku lżej niż on poranionych, ustąpiło miejsca nowym ochotnikom, a on, o tem tylko myślał, aby jak najprędzej przedrzeć się do wnętrza kopalni.