Strona:Z pennsylwańskiego piekła powieść osnuta na tle życia.pdf/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   101   —

Ze świata wiadomości nie pożądała. O ojca była spokojną. Odwiedził ją razy kilka, unosząc się nad poczciwością Józefa, który tymczasem robił majątek, otworzywszy biuro pośredniczenia w kolonizacyi znacznych obszarów wybornej wisconsińskiej ziemi.
Przy pomocy księdza, z którym spotkał się przypadkowo i w którym poznał kolegę z ław szkolnych, założył kilka kolonii farmerskich, które jak najpiękniej się rozwijały, i często nawiedzał jego plebanię. Gdy Jadzia kończyła nowicyat, parafia już do tego stopnia się rozwinęła, że proboszcz mógł pomyśleć o sprowadzeniu sióstr do swojej szkółki. Pokierowano sprawą tak zręcznie, że jedną z nich była Jadzia.
Oczekiwał ją tam niecierpliwie i uściskał serdecznie ojciec staruszek, który pełnił, przy niewielkim kościółku, niezbyt ciężką służbę jego stróża i opiekuna.
W spokoju, równo, przykładnie i pożytecznie płynęło im życie w tem ustroniu, gdzie Boże Męki przy drożynach farmerskich poustawiane tak żywo przypominają strony ojczyste.
Stary Maciej dziwi się, że już rok mieszka w tych stronach, a jeszcze nie słyszał mowy angielskiej. Dziwi się i jest szczęśliwy.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W chwili gdy pieścił się właśnie z dziećmi, a siostra Klementyna pobiegła do swojej gromadki, przed furtkę w parkanie, okalającym kościołek i plebanię, zajechał powozik, a z niego wysiadł Józef