Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jednak za dotknięciem wydawał dźwięki podobne do wystrzału rewolwerowego. Podczas zbyt gwałtownych dyskusji ten dzwonek nowego typu wystarczał do zagłuszenia krzyków podnieconych artylerzystów.
Przed wzniesieniem masywne ławy, ustawiane w zygzaki jak rowy strzeleckie i szańce przynoszone były dla członków „Gyn-Klubu“. Owego pamiętnego wieczora szańce te były oblepione mrowiem ludzkiem. Towarzysze znali swego prezesa i wiedzieli, że nie byłby ich fatygował bez istotnego powodu pierwszorzędnej wagi.
Impey Barbicane miał lat czterdzieści, był chłodny i pełen powagi, posiadał umysł zrównoważony i charakter nieugięty, a najwybitniejszą jego cechą było to, że do najbardziej szalonych przedsięwzięć umiał on wnosić zawsze idee praktyczne. Słowem był to typowy amerykanin północy, kolonizator, potomek owych okrągłych głów, które dały się we znaki Stuartom i nieubłagany wróg południowca — typowy jankes z jednej bryły wyciosany.
Barbicane zrobił duży majątek na handlu drzewem, a gdy podczas wojny mianowano go dyrektorem artylerji okazał się niezmiernie energicznym, bogatym w pomysły i zręcznym w przeprowadzaniu swych pla-