Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nów, to też przyczynił się on poważnie do udoskonalenia artylerji, a nowym badaniom i próbom umiał nadawać niezrównany roz­mach.
Był to mężczyzna średniego wzrostu i stanowił rzadki wyjątek w tem towarzy­stwie, gdyż posiadał wszystkie członki bez żadnych uszkodzeń. Twarz jego utrzymana była w prostych, wyrazistych linjach, a wi­dziana z profilu wskazywała energję, męstwo i umiejętność panowania nad sobą.
W obecnej chwili siedział on nierucho­mo w swym fotelu milczący, zamknięty w so­bie, z wyrazem strapienia na twarzy.
Zebrani rozprawiali głośno dokoła niego zarzucali się wzajem pytaniami, robili różne przypuszczenia, badawczo spoglądali w twarz swego prezesa, ale nic z niej wyczytać nie mogli.
Wreszcie gdy godzina ósma zaczęła bić na ogromnym zegarze, znajdującym się w sa­li, Barbicane, jakby podrzucony przez niewi­dzialną sprężynę, zerwał się nagle z siedze­nia, wyprostował i rozkazujące spojrzenie rzucił na salę. Uciszyły się rozgwarzone fa­le tłumu. Cisza zaległa, a mówca odezwał się w te słowa:
„Dzielni towarzysze! Zbyt długo już cią-