Strona:Złoty Jasieńko.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łagodniéj je znosząc. Komornik przy biesiadzie był jéj duszą, jemu zleciwszy upojenie gości, można było być pewnym że nikt nie wyjdzie trzeźwy, był przekonywającym do najwyższego stopnia.
Z jakiém uczuciem rzucił się Paskudnicki na szyję mecenasa, pióro, a zwłaszcza gęsie — opisać tego nie potrafi — zostawujemy to stalowym.
— Szlachetny mężu, zawołał (w głosie już czuć było łzy nadchodzące) w tym dniu dla serc twych wiernych przyjaciół uroczystym, które serca zyskałeś cnotą, jakiéj w naszym wieku nie spotykamy, albowiem zepsucie i materyalizm go ogarnął, wolno tym wzmiankowanym wyżéj przyjaciołom, do których liczby i ja się zaliczać mam zaszczyt — wolno, powiadam wynurzyć otwarcie co skromność twa, przymiot dusz wielkich — cały rok ukrywać zmusza. Oby młodzież nasza zapatrując się na cię, wstępowała w twe ślady, obyś nauczył ją pracy wytrwałéj a dla kraju pożytecznéj, natchnął ją swoim geniuszem i wpoił w nią to poszanowanie obyczaju staropolskiego, gościnność, otwartość serdeczną, którą, (zakrztusił się) wziąłeś po przodkach. Bądź dla niéj gwiazdą przewodnią, jak dla nas jesteś prawdziwą chlubą i zaszczytem, dla miasta które cię wydało, dla prowincyi która cię wielbi, dla kraju któremu służysz, dla świata.
To mówiąc, pod wrażeniem własnéj umowy, komornik uniesiony, rozczulony wybuchnął płaczem