Strona:Złoty Jasieńko.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzy nami, gdyby się o nią był myślał starać, dałbym ją był jeszcze wczoraj z ukontentowaniem. A dziewczyna aż rękami strzepuje tak jéj niemiły.
— Kobiéty mają czasem dziwne przeczucia — rzekł zamyślony kancelista — bądź już jegomość ostrożny, a przebacz mi. Klnę ci się wszystkiém najświętszém żem złego uczynić ani się domyślał. Mógłżem ja go posądzić?
Tramiński chodził zwarzony, i nie postrzegłszy się oba starzy z pospuszczanemi głowami odbywali przechadzkę po izbie ten w tę, drugi w stronę przeciwną, zakłopotani wielce. Pan Sebastyan zresztą mniéj się gryzł; Tramiński im więcéj myślał, tém się czuł bardziéj przybity i upokorzony tym wypadkiem. Stanął w pośrodku nareszcie i rzekł:
— Stary a bez rozumu! pocóż się mieszać w sprawy cudze, kiedyś nigdy swoich własnych poprowadzić nie umiał? Dobrze ci tak! dobrze! to nauka na starość, gryź się teraz po niewczasie.
Wszystkie włosy Tramińskiemu pospadały na kołniérz, nie czuł teraz i nie pamiętał, gwałtownie się poruszając, o należnych dla nich względach. Rzeźnikowi patrząc nań aż się go żal zrobiło. Pochwycił go w szerokie ramiona.
— Stary, stary, zawołał — nie martw że się kiedy niéma czém. Nic że się nie stało, kupię dom u Paskiewiczów choć drogo i piéniędzy nie będzie.