Strona:Złoty Jasieńko.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sta. Postawiona w owych czasach gdy pod sznur nazbyt nie wyciągano budowli i jednakiéj im nie nadawano fizyognomii, przedstawiała się nieco fantastycznie ale bardzo poważnie. Znać w niéj było mury grube, sklepienie silne, a po odrzwiach i futrynach rzeźbionych pewne nawet o powierzchowną piękność staranie.
Ona już sama mogła coś nauczyć o rodzinie posiadaczy, bo mówiła o jéj zamożności mieszczańskiéj i starém osiedleniu. Dziad pana Sebastyana ją stawiał, ojciec i wnuk utrzymali w jak troskliwszéj pieczy. To téż wśród obok stojących, nieco zaniedbanych budowli wyglądała prawie pańsko. Bycza Głowa była niegdyś znakiem rzeźnika, stała się późniéj godłem kamienicy, szlachtuzu ani jatki dawno tu nie było, pan Sebastyan bowiem nie zajmował się drobnostkową sprzedażą, ale raczéj zakupnem wołów hurtowném, które późniéj częściami, na kredyt mniejszym handlarzom odprzedawał. Miasteczko położone na jednym z głównych traktów wiodących z prowincyi w bydło najpiękniejsze obfitujących, parę razy na tydzień ze znacznych partyi wołów ukraińskich i wołyńskich mogło się zaopatrywać. Zwykle téż pan Zwiniarski korzystał z przepędu i znaczniejsze czynił zakupy, handlując potém niemi nietylko w mieście, ale nawet zaopatrując mniejsze osady.