Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Do kogo to panowie? — wyjąkała z widocznym przestrachem.
— Niech się panienka nie boi — odpowiedział naczelnik policji śledczej. — To tylko prosta formalność. Przychodzimy w imieniu prawa. Oto pan komisarz policji. Niech panienka powie swej pani, że pragniemy z nią pomówić.
— Niemożna.
— Idź i obudź panią. Rozkazuję ci w imieniu prawa.
Pokojówka skłoniła głowę i poszła drzwi nie zamykając za sobą. Nagle dał się słyszeć krzyk przerażenia, dziewczyna wróciła, ledwie trzymając się na nogach, blada jak śmierć. Padła na ławeczkę w przedpokoju przestraszona, drżąca i wyszeptała urywanym, ledwie zrozumiałym głosem:
— Moja pani!... moja biedna pani!...
— Co takiego? co się z nią słało? — spytali jednocześnie komisarz i naczelnik policji.
Pokojówka załamała ręce i odpowiedziała tak słabym głosem, że raczej trzeba było odgadywać, niż można było słyszeć jej słowa:
— Pani nie żyje!...

IV.

— Nie żyje! — powtórzyli komisarz i naczelnik.
— Tak... umarła — wyszeptała pokojówka — twarz zsiniała, sztywna, oczy otwarte.
Komisarz i naczelnik policji śledczej, zapomniawszy o powadze, jaka przystała ich urzędowi, pędem pobiegli do sypialni. Agenci, również zaciekawieni, udali się za nimi. Naczelnik przystąpił do łóżka, gdzie, jak wiemy, zgoła nie było żadnego nieładu, spojrzał na zsiniałą twarz i dotknął się chłodnych i sztywnych rąk.
— Rzeczywiście — rzekł — ta kobieta nie żyje. A śmierć musiała nastąpić na początku nocy.
W tej chwili nowa osoba ukazała się na progu pokoju. Był to hrabia Iwan.
— Umarła Oktawja! — zawołał. — To dziwne! to bardzo dziwne!
I zwolna poszedł do trupa.
— Wczoraj — mówił dalej — pełna jeszcze była życia, siły zdrowia. Jakiż mógł być powód jej śmierci?
Na to pytanie nikt odpowiedzieć nie mógł.