Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Trzeba po doktora posłać! — rozkazał naczelnik policji.
— Biegnę — odrzekł Jodelet i wyszedł.
Komisarz odkrył jedwabną kołdrę i odsłonił cienką bieliznę. Przyglądał się ciału.
— Nie widzi kolega żadnej rany? — zapytał naczelnik policji.
— Żadnej.
Pokojówka oprzytomniawszy już, weszła do sypialni.
— O której godzinie pani położyła się spać? — spytał komisarz.
— Dokładnie nie wiem.
— Jakto?
— Pani powiedziała mi o jedenastej, że już jestem jej niepotrzebną i że mogę pójść się położyć, zaraz też poszłam do swego pokoju.
— Jak wyglądała, kiedyś ją widziała po raz ostatni, przed odejściem do swego pokoju.
— Zdawało mi się, że jest z czegoś zmartwiona.
— Odchodząc, zamknęłaś wszystkie drzwi?
— Jak zawsze na klucz.
— Dziś zrana czyś przyszła pierwsza?
— Tak, przed lokajem i kucharką.
— Czy drzwi były w takim stanie, jak je zostawiłaś?
— Zupełnie.
— W pokojach nie zauważyłaś żadnego nieładu?
— Żadnego; wszystko było w porządku.
— Pani Oktawja dużo przyjmowała gości?
— Dawniej dużo.
— A w ostatnich czasach?
— Nikogo, oprócz hrabiego, a czasem, ale bardzo rzadko, przyjaciela hrabiego, wicehrabiego Guya d‘Arfeuille.
— O wpół do trzeciej zrana z domu tego wyszedł jakiś człowiek... od kogo?
Nikt na to nie mógł odpowiedzieć i nie odpowiedział.
— Ja i mój mąż nic nie słyszeliśmy — mruknęła odźwierna — otwieramy drzwi wtenczas, kiedy nas zawołają, a nikt nas nie woła.
— Dobrze... śledztwo wszystko wyjaśni.
W tej chwili przyszedł Jodelet z doktorem i panią Rosier. Na wezwanie komisarza doktór przystąpił do łóżka i obejrzał trupa.
— Może nam pan powiedzieć, skutkiem czego umarła ta kobieta? — zapytał naczelnik policji śledczej.
— Od uderzenia krwi do mózgu.
— Czy to tylko domysł, czy pan tego pewny?
— Jestem pewny, gdyż wskazuje mi to zsiniała twarz nieboszczki.
— Więc pan nie przypuszcza, ażeby w tem była zbrodnia jaka?