Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dlaczego? — pochwycił żywo Albert.
— Dzieckiem jesteś jeszcze.
— O! nie, dorosłym już jestem mężczyzną, chociaż mam dopiero lat dziewiętnaście.
— Słowem, żenić się chcesz?
— Czyż mężczyzna nie powinien myśleć o małżeństwie?
— Człowiek dojrzały, tak... ale ty, mój drogi synu, masz dopiero dziewiętnasty rok, a w jakim wieku jest Marja Bressoles?
— Ośmnaście, ale już zupełnie panienka dorosła, serce złote, dusza niebiańskiej czystości i nieograniczonego miłosierdzia. Kiedy widzę Marję Bressoles, przypominam sobie niewysłowiony urok i anielska dobroć mej matki, która opłakujemy jeszcze i zawsze opłakiwać będziemy!
Sędzia śledczy, usłyszawszy te słowa, nie mógł powściągnąć wzruszenia, jakie go ogarnęło.
Albert mówił dalej głosem, przez który przebijały się łzy:
— Zdaje mi się, że w Marjî znajduję duszę i serce, głos i uśmiech mej matki, kocham ja tak, jak tyś mą matkę kochał.
Mówiąc to, młodzieniec ujął obie ręce ojca i uściskał je w swoich.
Oczy miał wilgotne. Dwie grube łzy stoczyły się po policzkach na wspomnienie o ukochanej matce, zmarłej w kwiecie wieku.
Paweł de Gibray podniósł czoło, zasępione ciężkiemi wspomnieniami, przycisnął syna do serca i ucałował go kilka razy.
— Mój drogi, — wyszeptał — więc bardzo kochasz tę panienkę?
— Jak ciebie z całej duszy.
— Strzeż się!
— Czego?
— Często człowiek się myli, idąc za popędem serca. Rojenia pierwszej miłości częstokroć są złudne.
— Ojcze, — rzekł — jeśli się nie mylę, słowa twe wyrażają przykre wspomnienia, jakie obudziła w tobie nasza rozmowa.
— Nie mylisz się i właśnie wobec tego lękam się o twą miłość.
— Pozwoli ojciec zapytać, czy to jego wspomnienie osobiste
— Tak, osobiste.
— Więc przed poznaniem mej matki kochałeś widocznie kogoś, mój ojcze?
— W wieku twoim, również jak ty niedoświadczony i z takim samym zapałem naiwnym, oddałem serce me dziewczęciu, w którem wszystkie cnoty widziałem.
W moich oczach była anielską, czystą, skromną, litościwą, dobrą, — ubóstwiałem ją.
— A ona cię nie kochała? — zawołał młodzieniec.
— Kochała — odpowiedział de Gibray — przynajmniej przysięgała przedemną, a jakże mogłem wątpić o jej przysięgach, gdy