Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— I dowiedziałeś się od niej czegoś.
— Bardzo niewiele.
— Otrzymałem dokładne wiadomości o rodzinie Bressolesów i spodziewam się, że teraz bardzo łatwo będę mógł ich odnaleźć.
— W jaki sposób?
— Pozwól, że na to nie odpowiem zaraz. Prawdopodobnie napotkam tu panią Bressoles, poznam ją po niektórych szczegółach kostiumu i zawrę z nią znajomość.
— Kto cię przedstawi?
— Nikt. Zdaje się, że z tą panią znajomość łatwa. Przytem maskarada ma swoje przywileje.
— Czy nie dlatego zmieniłeś kostium, ażeby rozmawiać z panią Bressoles?
— Nie.
— Więc dlaczego?
— Dlatego, ażeby zmylić kobietę w czarnem dominie z czerwoną wstęgą i w masce z czerwoną koronką, ja jej nie znam, a ona mnie zna.
— Czarne domino w masce z czerwoną koronką — powtórzył Lartigues.
— To musi być ta kobieta, która nas ściga błyszczącemi oczyma....
— Pewny jesteś, że cię poznała? — spytał Lartigues.
— Jak najzupełniej. Powiedziała moje imię, a wcale mi nieprzyjemnie, że ktoś mnie szpieguje.
— Pojmuję to tem bardziej, że nieznajoma owa wydaje mi się podejrzaną! Patrzy ona na nas jakoś bardzo dziwnie.
— Zapewne widziała was ze mną i to obudziło jej ciekawość. Chciałbym z nią pomówić, — wypytać.
— Któż ci przeszkadza to uczynić?
— Pozna mnie po głosie, a przytem muszę zająć się panią — Bressoles. Ale dlaczego który z was nie ma za mnie tego uczynić.
Roześmiał się Verdier.
— Bierzesz to na siebie? — zapytał Lartigues.
— I owszem — odparł tenże — chętnie poromansuję.
— Bardzo dobrze — rzekł Maurycy — lecz bądźże zręcznym.
Zmień swe wstążki różnokolorowe i staraj się dowiedzieć, co to jest za domino. Ja zaś opuszczę was i rozpocznę swoje poszukiwania.
— Gdzie i kiedy mamy się zejść?
— Jutro przy ulicy Suresnes, bo nie wiem, czy będę mógł się z wami widzieć jeszcze tej nocy.
— Więc do jutra.
Maurycy znikł w tłumie, Lartigues i Verdier przypięli do ramion zamiast różnokolorowych wstążek, jednokolorowe, w które