Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sąsiedzi, od których będziesz mógł powziąć wiadomość. Nieprawdopodobnem nawet nie jest, że sama dziewczyna dotąd mieszka w Vique-sur-Bresne.
— Czy jest tam, czy jej niema, odszukać ją muszę. Pisywać mam do was?
— Nie, nie, listów nie trzeba list może zaginąć i skompromitować. Podróż prawdopodobnie długo nie potrwa. Czekać będziemy na twój przyjazd, ażeby wiedzieć, jak mamy dalej postąpić.
— Dobrze.
— Jeżeli dziewczyny niema już w Vique-sur-Bresne — a będziesz miał wskazówki, że znajdować się może w okolicy, powinieneś tam wszędzie prowadzić poszukiwania.
— Niezawodnie to zrobię — odpowiedział Maurycy.
— W takim razie — ale tylko w takich okolicznościach napiszesz do nas, ażeby nas uspokoić co do opóźnienia twego powrotu.
— Jak adresować list?
— Do kapitana Van Broke, ulica Surennes, a postaraj się, ażeby w liście nie było ani jednego nieostrożnego wyrazu.
— Dla większego bezpieczeństwa użyję do tego kratki, którą mam u siebie, a wy zapewne także posiadacie jej duplikat.
— To będzie bardzo dobrze. Nie zapominaj z sobą wziąć pieniędzy.
— Tak, kilka tysięcy franków może mi dopomódz do rozwiązania języka temu lub owemu.
— Potrzebujesz pieniędzy?
— Nie mam jeszcze. Wydam ze swych, jeżeli będzie potrzeba.
— Dobrze. Podasz nam po przyjeździe rachunek i zaraz go uregulujemy.
— Nic więcej nie macie mi do powiedzenia?
— Nic więcej.
— W takim razie pożegnam was i pojadę jutro.
— Szczęśliwej drogi i powodzenia!
Z ulicy Surennes udał się Maurycy do pani Rosier, bardziej znanej pod nazwiskiem Aimee Joubert.
Wiemy, że widział się z nią onegdaj, pomimo to, wyjeżdżając z Paryża choć na czas krótki, chciał się z nią pożegnać.
Siedziała przy śniadaniu, kiedy o jednastej przyszedł na ulicę Procence.
— Przyszedłeś zjeść śniadanie ze mną, moje drogie dziecko — rzekła, pocałowawszy go.
— Nie, przyszedłem się z tobą pożegnać.
— Jakto? wyjeżdżasz z Paryża? — zawołała pani Rosier, trochę zbladłszy. — Czy wyjeżdżasz z tym Holenderczykiem?
— Nie, jadę sam, podróż długo nie potrwa. Wrócę za dwa lub trzy dni.