Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nin mój nazywa się Djonizy Chauffouse a córce jego na imię Anastazja.
Bardzo mi przyjemnie, panie opacie.
W czasie tej rozmowy Verdier zdążył przyłożyć do zamku wosk, który trzymał w ręku. Odcisk był już gotów.
Otworzył furtkę, skłonił się pani Dubieuf i wyszedł, włożywszy miękki wosk do kieszeni, tak, żeby się wcale nie uszkodził.
Za pięć minut był już u Lartiguesa.
— No i cóż? — zapytał.
W razie nieszczęścia odwrót mamy zapewniony — odparł były galernik.
Furtka ogrodowa nie jest zabita z tamtej strony, a furtkę od ogrodu na ulicę łatwo otworzyć.
— Dobrze, ale potrzeba mieć klucz, bo tam zapewne jest odźwierny, którego przecie nie będę prosił, ażeby mi otworzył.
— Będziesz miał klucz!
— A to skąd?
— Sam go zamówisz. Oto masz odcisk z zamku.
Verdier pokazał Lartiguesowi zdjęcie odciścięte.
— Cudownie! — zawołał Lartigues. — Ty zawsze myślisz o wszystkiem. Zaraz jutro zamówię klucz.
Umówiwszy się, że się jutro widzieć będą, dwaj łotrzy rozstali się po chwili.

XLVIII.
Walentyna.

Opuściliśmy Symonę, gdy udała się z pensji do Gabrjela Serveta.
Malarz był sam, — gdy dziewczę weszło do pracowni.
Wzruszającemi słowy podziękowała mu za protekcję, która w połączeniu z prośbą Bressolla i Marji zjednała jej miejsce u pani Dubieuf.
— Kochane dziecko — odpowiedział artysta — nikt na nią nie zasługuje bardziej od ciebie.
Cieszę się bardzo z rezultatu naszych starań. Teraz wolną jesteś na zawsze od wszelkich trosk od wszelkiego niepokoju. Przyszłość masz zapewnioną.
— Pragnęłabym bardzo wypowiedzieć mą wdzięczność panu Bressolowi i jego prześlicznej córce — odrzekła nieśmiało Symona.
— Cóż ci przeszkadza? — zapytał Gabrjel.
— Nie śmiem.