Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zdaje mi się, że pan trochę za dużo oblicza! — odrzekła pani Dubieuf z uśmiechem.
— Jeśli się mylę to o bardzo mało. Jestem bardzo pewny swego oka, zresztą przekona się pani.
Stanął przy parkanie i w prostej linji ku zabitej furtce zaczął iść miarowym krokiem, obliczając krok za pół łokcia.
Naliczył ich stodziewięćdziesiąt sześć.
Pani Dubieuf szła za nim z daleka i mówiła sobie z cicha:
— To jakiś oryginał ten opat, ale zdaje się zresztą poczciwy człeczyna.
Verdier zatrzymał się przy furtce i nie dając tego po sobie poznać przypatrywał jej się uważnie.
— Z tej strony nie zabita — pomyślał.
— Nic nie przeszkadza jej otworzyć. Tego chciałem się dowiedzieć.
Przełożona pensji podchodziła ku niemu.
— Odezwał się więc do niej:
— Nie omyliłem się wcale. Naliczyłem łokci dziewięćdziesiąt sześć.
— To bystry rzeczywiście pan ma wzrok.
— Chlubię się z tego. A u pani wszystko przedstawia się jak najlepiej, jestem prawdziwie zachwycony i niech mi pani uwierzy, że tylko same pochwały usłyszy mój parafjanin. I chyba własnego dobra nie rozumiałby, gdyby nie oddał swej córki na pensję do pani.
— Z góry panu dziękuję.
— Pozostaje mi tylko o jedną rzecz panią zapytać.
— Co do czego?
— Ile się płaci?
— Opłatę pobiera się stosownie do wieku uczenicy i stopnia wykształcenia — od tysiąca do tysiąca ośmiuset franków.
— Bardzo dobrze.
— Może panu zanotować?
— O, to zbyteczne. Mam równie dobrą pamięć jak wzrok. Jutro odjeżdżam do Erdeche, a za kilka dni prawdopodobnie otrzyma pani list od mego parafianina o przyjeździe nowej dla pani uczenicy, którą przywiezie je matka.
— Przyjmiemy ją z otwartemi rękoma, panie proboszczu.
Rozmawiając tak, pani Dubieuf podeszła do furtki wejściowej wraz z Verdierem.
Ten od kilku chwil trzymał wciąż prawą rękę w kieszeni sutanny.
Znalazłszy się przy furtce, wyjął z kieszeni rękę i położył ją na zamek, jak gdyby drzwi chciał otworzyć, ale ich nie otworzył i zwracając się do przełożonej pensji, rzekł:
— Muszę pani powiedzieć me nazwisko.
Jestem opat Petrole. proboszcz we wsi, Vive d‘Aique, parafja-