Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Do widzenia.
Wspólnicy uścisnęli sobie ręce i rozstali się.
O trzy kwadranse na siódmą Lartigues, zjadłszy obiad w restauracji, powrócił do domu.
Minuty jeszcze brakowało do siódmej, gdy ozwał się dzwonek.
Nowy lokator pałacyku otworzył drzwi i zobaczył człowieka przyjemnej powierzchności, w ubraniu lokaja z mieszczańskiego domu.
Podał on Lartiguesowi tabliczkę, ma której napisane było szyfrem.
„Nazywam się Dominik. Głuchy nie jestem, tylko niemowa. Przysyła mnie pan opat Meriss do pana Van-Broke na służbę za lokaja i będę starał się mu dogodzić.
— Wejdź, Dominiku i weź się do swej roboty — rzekł Lartigues, przeczytawszy, co było napisane.
Dominik, lat trzydziestu, niemowa od urodzenia, pojęty był, pracowity a prócz tego odznaczał się niezwykłą siłą muskularną.
Nowy pan jego w kilku słowach powiedział mu, co ma robić.
Lokaj odpowiedział na migi, że zrozumiał, odwiązał walizy, rzeczy poukładał w szufladach komód i pozawieszał, włożył drewek do ognia na kominku i zapytawszy znowu na migi:
— Czy panu jestem niepotrzebny! — odszedł do swego pokoju, otrzymawszy od pana potwierdzającą odpowiedź.
O godzinie dziesiątej wieczorem kapitan Van-Broke położył się spać, chcąc już odpocząć, czego tak bardzo potrzebował po dniu pełnym wszelakiego rodzaju wzruszeń.

XXX.
U Brebanta.

O wpół do ósmej wicehrabia Guy d’Arfeuille udał się do restauracji Pawła Brebant, znanej całemu światu bulwarowemu pod nazwą „Restauracji literackiej“.
Możnaby śmiało powiedzieć „i sztuk“, ponieważ artyści, zarówno jak literaci stałymi gośćmi są tej restauracji, ulubionej również przez modnisiów, giełdzistów, piękne damy, słowem — przez cały Paryż.
D‘Arfeuille przystojnym był młodzieńcem lat dwudziestu ośmiu czy dziewięciu; znano go dobrze w świecie, nie opuszczał wyścigów konnych nigdy, ani pierwszego przedstawienia, pochodził z arystokratycznej rodziny, wychowany bardzo starannie, uczciwy, dostatecznie bogaty, dużo wydający na swoje przyjemności, ale nie tyle, ażeby się mógł zrujnować.