Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W restauracji zamówił obiad na dwanaście osób.
Wszystko było w porządku. Wino bordo grzano,Szampan mrożono.
— Wszędzie były kwiaty.
Sto świec w dziesięciu kandelabrach przyświecało na białych obrusach saskim kryształom i srebru.
Wybiła ósma.
Przyjechały dwie osoby, potem jeszcze dwie, potem trzy.
Guy d‘Arfeuille przyjmował bardzo uprzejmie, z wytworną grzecznością.
W liczbie pierwszych przybył Maurycy.
Jako współpracownik satyrycznego, a przedewszystkiem skandalicznego dziennika, zaraz zwrócił na siebie uwagę pań obecnych, pragnących się dowiedzieć nowinek, a zwłaszcza pieprznych.
Maurycy nie bez dowcipu opowiedział im wiele rzeczy ciekawych.
Wszyscy czekali na młodego Rosjanina, który był bohaterem bankietu, ponieważ Guy d’Arfeuille wydawał obiad na jego cześć, czekano jednak bez najmniejszej niecierpliwości, racząc się tym czasem przekąskami, zastawionymi na stoliczkach z wódką.
Oktawja przybyła pod rękę z człowiekiem, o którym już słyszeliśmy, z Lamouroux, dymisjonowanym podoficerem kawalerji, nauczycielem fechtunku i boksowania.
Rysy miał człowiek ten dość ordynarne, cerę smagłą, bardzo gęste czarne włosy, wąsy sumiaste, także czarne, wysmarowane szczodrze pomadą węgierską i jakby dzielące twarz na dwie połowy.
Wstążeczka orderu wojskowego widniała w pętelce u fraka.
Szerokie szarawary układały się długiem! fałdami na butach lakierowanych, ozdabiających jego dość zgrabne nogi.
Przystojny był rzeczywiście, ale brakowało mu dystynkcji, a ruchy miał tak swobodne i wszelkiej elegancji pozbawione, że dziwną wydawała się jego obecność wśród wykwintnego otoczenia, w jakiem go znajdujemy.
Kłaniając się uprzejmie, wyrzekł dobitnie: przyprowadzam panom najpiękniejszą z pięknych.
Mężczyźni klaskali w ręce, ale kobiety kręciły się, tytuł najpiękniejszej z pięknych stawił je jakoś niżej, na co żadną miarą przystać nie chciały.
Maurycy bacząc na siebie, w wiadomym nam celu, przywitał swą przyjaciółkę tylko sztywnem uściśnieniem ręki i obojętnem spojrzeniem.
Oktawja powiodła oczami dokoła i widząc tylko znajome twarze, spytała: