Strona:X de Montépin Marta.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Roboty szły szybko, a przez przyjęcie dodatkowo pięćdziesięciu ludzi, można się było spodziewać wydążenia z zaległemi obstalunkami, na których wykonanie uproszono o zwłokę. Codzień napływały nowe zamówienia do firmy Roberta Verniere, której przyszłość zapowiadała się jak najlepiej.
Robert zajął się też wielkim pomysłem wyrabiania nowego rodzaju kul, który spodziewał się oddać z korzyścią na usługi ministerjum marynarki. Pasierb, Filip de Nayle, z zapałem mu w tem dopomagał.
Wszystko więc szło wybornie i pani Verniere, szczęśliwa z tego, że mąż jej stał się poważnym pracownikiem, jakby już zapomniała o przeszłości, w której tak wielce cierpiała.
Nastał dzień 20-ty marca, w którym to dniu, Robert wydawał bankiet dla całego swego personelu, celem uczczenia odbudowy fabryki.
Bankiet miał się odbyć u pani Aubin.
Rodzina Verniere miała na nim być obecną. Aurelia i Alina, jakkolwiek jeszcze w grubej żałobie, nie mogły się od tego wymówić. Nie była to rzecz przyjemności, lecz obowiązek. Robert zdołał nawet uprosić Daniela Savanne, Henryka i Matyldę, aby pomimo świeeżj i tak bolesnej straty, znajdowali się w liczbie biesiadników.
Postanowiono, że połowa biesiadników pomieści się w wielkiej sali na dole, druga zaś na pierwszem piętrze, gdzie usunięte zostaną ruchome przeforsztowania oddzielnych gabinetów.
Przed bankietem oprowadzić miano zaproszonych gości po nowych budynkach.