Strona:X de Montépin Marta.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Około godziny dziesiątej Robert Verniere i jego pasierb przybyli do Saint-Ouen, dla zobaczenia, jak idą roboty, i dla wydania rozporządzeń.
Wszystko postępowało zadziwiająco szybko. Za dwa tygodnie można będzie otworzyć warsztaty odbudowane i fabryka nabrałaby życia.
Robert postarał się o pozostanie sam na chwilę z Klaudjuszem Grivot, który go zapytał:
— Czy zależy panu pryncypałowi na zobaczeniu się z doktorem O’Brienem?
— Tak, teraz bardziej niż kiedykolwiek. Ztąd pojadę do Paryża, ażeby wyszukaś jego adresu.
— Oto jego adres: Ulica Zwycięztwa Nr. 42 b.
Robert zapisał adres w notatniku.
— Czy pan dziś pojedzie? zapyta! Grivot. Nie byłoby nic w tem dziwnego, gdyby się pan spotkał u magnetyzera z panią Sollier.
— Ona u O’B riena! drgnąwszy zawołał Robert.
— Tak, stara się nie tracić czasu.
— Jadę natychmiast.
Robert pośpiesznie opuścił ulicę Hordoin i na placu merostwa wsiadł do tramwaju. Wysiadł na placu Havru, wziął dorożkę i kazał się wieźć na ulicę Zwycięztwa. Szybko pociągnął za dzwonek.
Powiedzieliśmy, że po zerwaniu z baronem Schwartzem, O’Brien pożegnał personel niemiecki, który zatrudniał i który się składał z podrzędnych szpiegów. Pozostawił przy sobie tylko jednego Pomerańczyka, któremu, jak mniemał, mógł zupełnie zaufać. Ten właśnie Pomerańczyk, w liberji szwajcara z ministerjum, otwo-