Strona:X de Montépin Marta.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
IV.

— To przedmiot wartościowy; kółko które go trzymało przy łańcuszku pękło, rzekł sędzia po szczegółowem obejrzeniu. Rytownicy uczynili z niego prawdziwy majstersztyk. Lew leżący ze szmaragdem w szponach. Daniel Savanne przyglądał się znowu pieczątce i wyrytym literom. H. N. wyrzekł, klejnocik ten należał do zabójcy, to nie ulega wątpliwości, i wyznaję, że to zbija mnie z tropu, obracając w niwecz wszystkie pierwsze domysły. Sądziliśmy, że mamy do czynienia z bandą złoczyńców, której ten Frytz Leyman mógł być hersztem. I oto byliśmy w błędzie. Łotrzy podmiejscy nie posiadają klejnotów tej wartości.
— Chyba że pochodzić one mogą z kradzieży popełnionej, zauważył Robert ze zdumiewającą odwagą.
— Może masz pan słuszność, odparł Daniel Savanne. W każdym razie ta pieczątka należy lub przedtem należała do człowieka z wyższego towarzystwa. To dowód rzeczowy. Być może, że stanie się on kiedyś nieskończenie cenny.
— Panie, rzekła Weronika z ożywieniem, ten przedmiot stanie się pewnym przewodnikiem, mam przeczucie, jeżeli się dostanie do rąk jasnowidzącej.
— Powiadam pani, że sprawiedliwość nie może się opierać na odkryciach prawdopodobnie zwodniczych.
— A ja, panie, wierzę w nie, podchwyciła niewidoma, a wiara moja oparta jest na doświadczeniu. Jestem pewna, że wkrótce dowiem się, dzięki temu cacku, kto jest mordercą pana Verniere i kto jego wspólnik.