Strona:X de Montépin Marta.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tysiąckrotne dzięki za tak uprzejme zaproszenie, odparł Robert. Przyjmujemy je i skorzystamy z niego, skoro tylko na to pozwolą prace fabryczne.
Słowa te wyrzeczone zostały dość głośno, ażeby je mógł usłyszeć amerykanin w swej barce.
Powrócono do parku i skierowano się ku domowi, gdzie panie, siedząc w cieniu na tarasie, oczekiwały powrotu spacerujących.
Henryk i Filip poszli naprzód.
Robert, znalazłszy się nieco w tyle sam z Danielem, skorzystał z tego, ażeby zapytać:
— Czy ma pan jakie nowe wiadomości o zbrodni w Saint-Ouen?
— Niestety, nie, odpowiedział urzędnik, gdyby nie szło o pomszczenie brata pańskiego, który był moim przyjacielem, poddałbym się zupełnemu zniechęceniu i prosiłbym prokuratora o zwolnienie mnie od obowiązków, gdyż powątpiewam już sam o sobie. Wspomnienie Ryszarda, ojca naszej drogiej Aliny, nakazuje mi iść do końca, a przytem skoro rozpocząłem sprawę, nie mogę jej zaniechać bez kompromitacji. Pan jednak musi pojmować, jak są dla mnie bolesne te wszystkie zawody w tem nieszczęśliwem śledztwie. Ani kroku naprzód.
— Więc już pan niema nadziei wcale?
— Mam jeszcze pewną nadzieję w tym klejnocie, pozostawionym przez mordercę w ręku Weroniki. Kto wie, czy ten klejnot mną nie pokieruje?
Robert, słysząc sędziego śledczego, tak mówiącego, pomyślał: