Strona:X de Montépin Marta.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ponieważ klejnot, o którym mowa, jest jego ostatnią nadzieją, wkrótce przestanie się spodziewać.
Doszli do tarasu.

∗             ∗

Z rzeczy ważnych, z któremi O’Brien pragnął się zapoznać, przed rozpoczęciem dzieła, dużo już było Robertowi wiadomych. Wiedział, gdzie się znajduje brelok, i miał już pewność, że będzie mógł osiąść w willi Savanne na dni kilka, gdy okoliczności uczynią jego obecność potrzebną. Teraz pozostawało mu tylko nakłonić Henryka Savanne do operacji z Weroniką Sollier, ażeby sprowadzić ją do mieszkania sędziego. To było najtrudniejsze. Jednak nędznik liczył, że dopnie celu. Skoroby tylko Henryk ustąpił jego naleganiom, do których bez cienia wątpliwości dołożą swe prośby Aurelia, Alina i Matylda, pomyśli o doprowadzeniu do skutku małżeństwa swego pasierba z córką Ryszarda.
Gdy po śniadaniu podano kawę, Robert uznał chwilę za stosowną i zagadnął syna Gabrjela Savanne.
— Kochany panie Henryku, jak daleko pan jesteś z badaniami dotyczącemi biednej dawnej odźwiernej fabrycznej?
— Ciągle prowadzę jeszcze studja, odpowiedział młodzieniec.
— Ale pan nie zrzekł się myśli spróbowania jej wyleczenia? I czy to możebne?
— Nie, ale zamierzam się jeszcze radzić naczelnego lekarza w mem szpitalu, czy jednak nie będzie jeszcze innych trudności?
— Jakich? zapytał Robert