Strona:X de Montépin Marta.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miał nawet pociechy modlenia się i płakania na jego grobie.
Zarówno Daniel jak Henryk z niecierpliwością patrzyli na zapieczętowaną kopertę, która zawierała ostatnie zwierzenia kapitana, a jednak nie śmieli jej otworzyć. Zdawało im się, że ztamtąd wydostanie się nowe zmartwienie. Wreszcie Henryk wyszeptał:
— Czy pragniesz, stryju, zostać sam, ażeby zapoznać się z papierami, które są do ciebie zaadresowane?
— Nie, moje drogie dziecko, wcale tego nie pragnę, gdyż te papiery, jako pochodzące od twego ojca, obchodzą ciebie tak samo, jak mnie.
Poczem kolejno rozerwał pięć pieczęci na kopercie. Przedewszystkiem zobaczyli dwa listy w kopertach, zapieczętowanych pieczątką kapitana. Jeden z nich nosił napis: Dla mago brata. Drugi te trzy wyrazy: Dla mego syna. Sędzia śledczy podał ten list bratankowi sam złamał pieczątkę na kopercie, naszącej jego nazwisko.
List, zaadresowany przez Gabrjela do brata, był krótki. Oto co zawierał:
„Mój drogi Danielu! Dotknięty jestem nieubłaganą chorobą. Cokolwiekbądź mówi doktor, starający się mnie uspokoić, wiem, że jestem stracony, czuję, iż życie ze mnie ulata. Nie zobaczę już ani ciebie, ani syna, ani Francji. Tyś wychował mego syna, jak gdyby był twoim, drogi Danielu, a kochasz go, jak ja go kochałem. Ta pewność sprawia mi ostatnią radość i dzielę między was obu ostatnią myśl.
„Przebacz mi, mój bracie ukochany, ty coś nigdy