Strona:X de Montépin Marta.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

piero w tydzień po odjeździe. Kiedy otrzymał ten pakiet, cierpiał już chorobę, na którą umarł po kilku tygodniach.
— Cóż to była za choroba? bo kiedym widział się z moim bratem po raz ostatni, nic nie zapowiadało w nim tak bliskiej katastrofy, zapytał Daniel.
— Była to z początku gorączka, następnie tyfus. Kapitan Savanne zmuszony był zdać dowództwo okrętu na swego pomocnika. Położył się do łóżka. Przez chwilę spodziewano się, że będzie można pokonać chorobę, (protokół doktora to zaznacza), wkrótce jednak stracono wszelką nadzieję, i kapitan umarł, powierzywszy swemu pomocnikowi papiery, przeznaczone pod pańskim adresem.
— A ciało mego brata? wyszeptał urzędnik bardzo zmartwiony.
— Otrzymał pogrzeb marynarzy... w morzu.
Daniel zwiesił głowę, a z oczu jego popłynęły łzy, których nie starał się wcale ukryć.
Oficer wziął z biurka arkusz papieru stemplowego, pokryty pismem. Przyłożył pieczątkę ministerjum marynarki i podał go sędziemu śledczemu.
— Oto, rzekł, kopia zaświadczona aktu zejścia kapitana Gabrjela Savanne.
Daniel wziął ją i powrócił na bulwar Malesherbes. Tu czekał nań Henryk.
Przed otwarciem przyniesionego pakietu zapieczętowanego, pan Savanne opowiedział bratankowi, w jaki sposób umarł jego ojciec, a zmartwienie młodzieńca jeszcze się wzmogło, gdy się dowiedział, że nie będzie