Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/507

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Powstał, wyjął z biurka jakiś klucz, który tam leżał między papierami, wziął ze stołu rewolwer i wyszedł z pokoju tak gwałtownie, że potrącił i o mało co nie przewrócił służącego, czekającego w sąsiednim pokoju na jego rozkazy.
Lokaj zdumiony dziwnemi ruchami swego pana, który wydawał się oszalałym z wściekłości i w ręku trzymał rewolwer, podążył za nim ukradkiem, aż do progu galerji, służącej za ogród zimowy.
Hrabia przebiegł ją całą wzdłuż i znikł za gąszczem roślin, zasłaniających drzwi potajemne.
— Nie wiem co się stało... — szepnął służący. — Ale Boże zmiłuj się, pan hrabia wygląda na warjata, jeszcze będzie jakie nieszczęście!
I wrócił na swe miejsce do przedpokoju.


∗             ∗

Gdy piękny August i panna Fanny spełniali wobec pana de Nathon dzieło swej nikczemności, Armand Fangel zabrał się do rozpoczętego artykułu, a przerwanego od dni kilku.
Pisał szybko, bo myśl jego dojrzała w zastanowieniu, dobywała się jasno i wyraźnie i przybierała na siebie tę sukienkę, którą jest styl.
Nagle drgnął, przestał pisać i nadstawił uszu. Usłyszał w pokoju jakiś szmer lekki, co do jakości którego niepodobna się było mylić, ktoś nadchodził. Owóż, skoro August został odprawiony w przeddzień, któż więc do mieszkania mógł wejść?..