Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/503

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie mamy zamiaru „pracować“ darmo!.. — wybełkotał piękny August.
— Dobrze... Ileż chcecie?..
Lokaj zawachał się przed oznaczeniem ceny, lecz Fanny wzruszyła ramionami i trąciła go łokciem. Śmiało więc przystąpił do rzeczy i rzekł wręcz, nie bez lekkiego przecie bicia serca:
— Pięćdziesiąt tysięcy franków...
Pan de Nathon nie zdawał się wcale być ździwiony wysokością sumy.
Kluczykiem, zawieszonym przy łańcuszku od zegarka, otworzył szafeczkę dębową rzeźbioną, wewnątrz zaopatrzoną w przegródki żelazne, która mu służyła za kasę.
Wyjął z tego sprzętu książeczkę z czekami i rewolwer i położył je obok siebie na stole.
August i Fanny, ucieszeni już zadziwiającą łatwością, patrzyli z niepokojem na rewolwer.
Hrabia wyrwał z książeczki czeków kwit, napisał kilka słów i u dołu podpisał swe nazwisko.
— To — rzekł następnie chłodno — jest przekaz na pięćdziesiąt tysięcy franków... Wasze to będzie, jeżeli oskarżenia dowiedziecie.
Nabił rewolwer i dodał:
— Ale jeżeli nie dowiedziecie, palnę w łeb lokajowi, a służącą odeślę do domu poprawy. A teraz mówcie!
Słucham...