Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tym balu, i jakakolwiek będzie odpowiedź twego ojca, będziemy mogli z sobą pomówić swobodnie, naradzić się...
— Masz pan słuszność; będę na balu, ale czekając na pana i przez cały ten długi dzień, spędzony razem z Blanką, moją nieprzyjaciółką, ponieważ ona jest przyjaciółką margrabiego de Flammaroche, mój Boże, jakże ja się nacierpię!..
Rozmowa trwała jeszcze chwil kilka, poczem kochankowie rozstali się, a usta Sebastyana nie dotknęły nawet czoła Berty.


∗             ∗

O godzinie dziewiątej zrana, pani de Vergy wyruszała w drogę z Bertą. Wielkie pudło tekturowe, postawione na przednich poduszkach powozu, mieściło w sobie umiejętnie złożoną suknię balową młodego dziewczęcia, z białego muślinu, przybraną fijołkami i bluszczem... Baronowa była rozpromieniona... Panna de Franoy pomimo wysiłku, nie zdołała ukryć głębokiego zamyślenia.
— O Goulianie myśli, — mówiła do siebie młoda wdowa. — Widocznie kocha go!
Mówią, że starzy lubią samotność. Być może, ale jenerał hrabia de Franoy do takich nie należał. Nie cierpiał być samym, to też skoro postanowiony został wyjazd Berty, prosił margrabiego de Flammaroche, ażeby przyjechał zrana zjeść z nim śniadanie i obiecywał sobie przeciągnąć je dopóty, póki znów Sebastyan nie zjawi się na codzienną partyę szachów.
Rozmowa między margrabią a ojcem Berty, była z początku zupełnie błahą, ale kiedy służący