Jednych losów ugodą i zbrojny oprawca
W tymże grobie polęże, i kmieć chlebodawca.
Sława, honor, uroda i bogate mienie,
Czym się tylko śmiertelne chełpi przyrodzenie,
Płonne-to tylko światła i znikome baśnie.
Umrzesz; ze zmierzchem twoim wszelka chluba zgaśnie.
Zniknie miłość, powaga i przyjaźne chęci:
Śmierć zetrze wszystko głazem do saméj pamięci.
Zmienna gospodo wędrownéj duszy,
Jak w tobie ponęt niewiele?
Przecież się człowiek tak mocno suszy,
Gdy myśli o twym rozdziele.
Srożéj się zgonu bojaźnią smaży,
Kto bardziéj rozkoszy syty.
Więcéj żyjący komórek waży,
Aniżeli lew zabity.
O niefortunna śmiertelnych doli,
O godne litości plemię!
Czy ty używasz światła do woli,
Ku słońcu podnosząc ciemię;
Czy snem żelaznym oczy zakute
Po mgle grobowéj masz wodzić:
Oba twe losy jadem zatrute;
Lepiéj się było nie rodzić.
Ważąc na wiernéj rozumu szali
Tysiączne dolegliwości:
Lżejszy stan owych, co się zostali,
Nie tknąwszy matek wnętrzności.
Nie czują oni smutnéj przegrody
Dóbr marnych z nędzą istotną;
Ni, że się wszystkie kończą zawody
Ze śmiercią nieodwrotną.
Któryż dowcip poziomy błahym światłem zgadnie,
Że gdy mu zmierzch śmiertelny na zmysły upadnie,
Szlachetniejsza część jego w całości zostanie,
Ani jéj zamkną z ciałem podziemne otchłanie:
Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/294
Wygląd
Ta strona została przepisana.