Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz się przez zimnych głazów przedarszy zapory,
Otrze aż tam swobodnie polot żartkopiory,
Kędy świętéj wieczności okrąg nieprzerwany
Dzieli trwałość od skazy wiernemi parkany?

To bóstwo, które wszytko z niczego wywiodło,
Tak człeka utrzymuje, jak i muchę podłą;
To nam spólne z zwierzęty dawszy cel i chęcie,
Ogranicza ich instynkt, a nasze pojęcie,
Że równe mając ciało, jako i zwierz niemy,
Równie mu umieramy, równie się rodziemy.

W co się dusze obrócą zwierzęce i ptasze?
Hamuje rzeczy trudność dociekania nasze.
Jaka nas wieczność spotka, gdy polężem w grobie?
Tu sęk; boska to mądrość zostawiła sobie.

Przecież choć widzi, doznawa, czuje,
Że wszystko musi porzucić,
Błędne układy człowiek buduje,
Ani chce żądzy ukrócić.
Zbija grosz lichwiarz nienasycony,
Ile go z Indów zabiegnie,
Kopiąc dół w ziemi dla swéj mamony,
W którym z nią razem polegnie.

Ów dumny tyran w mocy oręża
Ufając, że mu się nada,
Poddany jarzmem lud uciemięża
I bezbronnego sąsiada.
Niech się w zawodnych myślach nie sroży,
Już nań miecz płytki śmierć trzyma,
Którym, jak mrówkę, równie położy
I potężnego olbrzyma.

W śliczne lat rannych ozdobna dary
Uroda w kwitnącéj dobie,
Tysiąc pochopnych serc na ofiary
Ciągnie miłością ku sobie.
Podobna róży, którą gdy cudnie
W szkarłat poranek ubiera,
Uwiędłe listki zgina w południe,
A w wieczór obumiera.