Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Z DZIELNICY MIROSZA.
Wiemy. Lecz, ot, jest, czego nam potrzeba!

Ojciec Piast z miodem i z podarkiem chleba.

(Piast i Wieszczek wychodzą z gaju. Piast stawia na pniu chleb i miód.)

PIAST.   Bogowie z wami! Witaj, wierna rzeszo!
A licznie, aż się oczy wami cieszą!
O, dobrze jeszcze stoi z prawem kmiecem.
Zawiecujemy sobie starym wiecem,
Bez mieczów, bez dzid. Tak obyczaj każe.
Niech przyjdą, niechaj widzą, jak włodarze
Miłują prawo, co im przynależy!
I pod to prawo króla i rycerzy
Musim znów, bracia, skuć żelazną wolą.
Kmieć wspólnie z nimi radził kraju dolą
I z dawna równe miewaliśmy prawa;
A u sąsiadów wieców naszych sława
Pomna mogiłom pokoleń bez liku.

Z DZIELNICY SZCZERBA.
Mówcież nam o tem!

PIAST.   Jest na mogilniku
Lecha głaz szary na górze u Gniezna.
Niech pójdzie, kto z was głazu tego nie zna,
I niech tam spyta za lechową sławą,
Bo stamtąd, bracia, idzie nasze prawo!
Ziemie te były zamieszkane z rzadka;
Tu, owdzie tylko szałas albo chatka,
Stały śród bujnych niw i rozpierzchniony
Lud pasł tu trzody lub orał zagony
Bez praw, jak komu najlepiej się zdało.
Ale się możnym bogom podobało,
Aby ten naród wielką jaśniał sławą,
I w śnie Lechowi rzekli: „Daj im prawo!“...
Lech zaś, wypełnić słowa boże skory,
Szedł tu z daleka i zabłądził w bory,
Gdzie znalazł matkę białą i orlęta.
Poznał więc, że tu szle go wola święta,
I gród zbudował i z ludem się zbratał,