Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
STARY KMIEĆ.
Gdzie Piast?
KMIEĆ KRUSZWICKI.
Rozmawiał groźno coś z Gniewoszem.
STARY KMIEĆ.
Ha, wiem. Stryj Zbigniew chce, by go rokoszem

Na sądy wezwać do naszej stolicy.

Z DZIELNICY SZCZERBA.
Lis! Niemca wiernik![1] Ale wy, z Kruszwicy,

Powiedzcie wy nam, jak sąsiadom, szczerze,
Skąd się u Piasta taka mądrość bierze?

STARY KMIEĆ.
On coś z bogami ma; wiedzą to ludzie.

Ale sam stary milczy o tym cudzie
I nie rad, gdy go wynoszą nad kmiecie
Lat temu wiele, pomnę, było w lecie:
Syna postrzygał Piast, a był ubogi,
A tu w gościnę zebrał się lud mnogi.
Piast niesie, co ma i w szpichrzu i w chacie;
Już i ostatki wyniesiono, bracie —
Wtem wchodzą jacyś dwaj i proszą chleba.
Lud poznał, że to białe duchy z nieba,
Ale Piast, mimo ich słów i jasności,
Powiódł ich za stół, jak zwyczajnych gości.
Co z nimi mówił? różnie powiadano.
Goście synowi jego dali miano;
Lecz wtem Rzepicha wchodzi i do Piasta
Rzepce, że cudem w komorze narasta
Miód w stągwiach, a chleb na półkach się mnoży
„Rozdajmyż ludziom dobrym ten chleb boży!“ —
Rzekł Piast.
KMIEĆ.   A duchy?

STARY KMIEĆ. Znikły gdzieś bez wieści.
Ale Piast u nas żyje w wielkiej cześci,

Bo miły bogom jest i ludziom szczodry.
A już i syn mu wsławił się u Odry.

  1. Powiernik, zwolennik.